1020 kilometrów na rowerze pokonał zabrzanin Krzysztof Nowiński podczas Ultramaratonu Bałtyk-Bieszczady Tour 1008 km non-stop. Był jedynym zabrzaninem, startującym w tych zawodach, które odbyły się pod koniec sierpnia.
Trasa ultramaratonu łączy dwa najbardziej od siebie oddalone miejsca w Polsce – Świnoujście i Ustrzyki Górne. Wystartowało w nim około 400 śmiałków, ponad 50 z nich nie dojechało do mety. Maksymalny czas na pokonanie dystansu wynosił 70 godzin, zabrzanin przejechał ten dystans w 48 godzin i 40 minut.
- To był mój debiut w tych zawodach, do startu namówił mnie kolega. Nie można się tam po prostu zapisać, konieczna jest kwalifikacja. Ja zdobyłem ją w ubiegłym roku, w zawodach Tour de Silesia, przejeżdżając 515 kilometrów po górach. Mimo krótszego dystansu tamte zawody były dla mnie o wiele bardziej męczące. Do tegorocznego startu przygotowywałem się, codziennie trenując i przejeżdżając 40 – 50 km. Głównie po Zabrzu i najbliższych okolicach, Makoszowach, Chudowie – opowiadał Nowinom K. Nowiński, na co dzień miejski urzędnik.
Jak wyglądają same zawody? – Każdy ma nawigację, na trasie jest 14 punktów kontrolnych, gdzie można odpocząć, zjeść coś. Ja zaplanowałem przerwę w Opocznie, już za połową drogi. Sama jazda byłaby przyjemna, ale… przez 600 kilometrów padał deszcz, co było bardzo wyniszczające. Najmilej wspominam ostatni odcinek, już w Bieszczadach. Ale na całej trasie spotkałem mnóstwo życzliwych ludzi, którzy mnie dopingowali, wspierali, podawali napoje, batoniki – relacjonuje Krzysztof Nowiński.
Do uprawiania kolarstwa namówiła zabrzanina żona. Razem nadal startują w rajdach rekreacyjnych, m.in. dookoła Tatr. W rodzinie jeździ już też samodzielnie 5-letnia córka, która przejeżdża dystanse po 20 – 30 km.
Jaki następny cel stawia sobie ambitny kolarz? – Myślę o wyścigu dookoła Polski, na dystansie 3200 km – zapowiada.
Wasze komentarze (0)